Na koniec 2017 r. spełniliśmy jedno z naszych podróżniczych marzeń . Słynny czerwcowy El burrito deal pozwolił zrobić pierwszy krok. Kupiliśmy bilety na trasie AMS-MEX-UIO/LIM-MEX-AMS. Codziennie po głowie krążyły różne pomysły jak wykorzystać 11 dni pomiędzy przylotem do Quito a wylotem z Limy. Stanęło na wersji hardcorowej. Wstawiliśmy w środek wszystko co najlepsze w promieniu 2000 km. A zatem Glapagos i Machu Picchu. Opcja budżetowego wyjazdu legła w gruzach... Aby minimalizować wydatki zaczęliśmy kombinować z punktami. Najkorzystniejszą opcją przelotów na Galapagos wydała się możliwość zapłaty za bilety Lan Ecuador- Aviosami. Za bilety na trasie UIO-GPS , GPS-GYE zapłaciliśmy 11300 Aviosów + 563 / os. Natomiast z Guayaquil do Cusco nie było sensu wydawać mil z M&M. bilety kupiliśmy za 1192 zł RT, wysiadając w drodze powrotnej w Limie. Łącznie do pokonania mieliśmy 31,684 km. Zanim dotarliśmy do Ekwadoru mieliśmy całodzienny stop w Amsterdamie i Mexico City. Wizyta w Holandii zwykle ma ten sam scenariusz , Heineken museum , I Amsterdam , stroopwafel , spacer po Red light district , amstel + white widow i czas ucieka ?. Mexico City widzieliśmy w poprzednim burrito deal, tym razem postanowiliśmy wynająć auto i pojechać do Teotihuacan. Ruiny robią wrażenie niemniejsze od tych jukatańskich jednak do mojego ulubionego Uxmal nadal im daleko. W drodze powrotnej podjeżdżamy do bazyliki Guadelupe – trafiamy na barwne święto…laweciarzy. Szczęście w nieszczęściu , w tym momencie padła karta pamięci w lustrzance i niestety nie mamy prawie żadnych zdjęć. Foto relację zaczynamy od słonecznego Ekwadoru. Na początek Quito i Mitad del Mundo – miejsca w którym przechodzi równik. Jesteśmy przekonani ,że każda kobieta polubi to miejsce, ponieważ na równiku człowiek waży najmniej ( różnica ok 3 kg). Późnym popołudniem docieramy do hotelu - Mercure Alameda - dostajemy upgrade do Deluxe Suite a za pobyt płacimy grosze. Bierzemy szybki prysznic i idziemy coś zjeść W mieście akurat obchodzone jest święto odzyskania niepodległości. Zabawa trwa w najlepsze – po mieście jeździ mnóstwo ciężarówek wypełnionych tańczącymi ludźmi. Szok – nie płonie tęcza !!! Na kolacje zamawiamy ceviche i piwo pilsener, pora spać. Pod hotelem próbujemy wypłacić kasę z Revoluta, niestety pieniędzy wypłacić się nie da. Support piszę, że mają chwilowy problem z ATM i oddadzą zablokowanę kwotę w ciągu 7 dni. Zgooglowany problem okazuje się permanentnym, revolut pierwszy raz nas zawiódł.
Po licznych kontrolach paszportowo bagażowych wreszcie usiedliśmy w fotelach Airbusa. Zdziwiliśmy jak stewardesy, sprayem dezynfekującym ( jak sądzimy ) opryskiwały wszystkie luki bagażowe. Po przylocie do Baltry zdziwienie było niemniejsze. Lotnisko położone jest na osobnej wyspie, na której nic innego nie ma. Do terminala prowadzi wytyczona ścieżka . Lotnisko GPS jest pierwszym na świecie lotniskiem ekologicznym co widać na każdym kroku. Na miejscu opłaciliśmy wstęp do parku ( gotówką ),a w zamian otrzymaliśmy słynne pieczątki z zółwiem. Oszczędzając czas i pieniądze poprosiliśmy taksówkarza o to aby po drodzę do Puerta Ayora zahaczył o Rancho Primicias – rezerwatu zółwi ( wstęp 5$/os ).
Kolejne dni to przede wszystkim nurkowanie . Jako nurkowie czuliśmy się w obowiązku aby zejść pod wodę. Zdecydowaliśmy się na centrum nurkowe Macarron ScubaDiver, które możemy śmiało polecić. Nieco wysłużony sprzęt rekompensuje wykwalifikowana i doświadczona kadra. Odwiedziliśmy 3 miejsca: North Seymour, Daphne Minor oraz 2x Gordon's Rock. Każdorazowe zejście było na głębokość ok 15-20m. Całodzienne nurkowanie złożone z 2 zanurzeń kosztowało nas 145$ pax - warto! Ceny w sezonie są znacznie wyższe. Pod wodą mielismy okazję podziwiać manty, żółwie, rekiny rafowe, lwy morskie, węże, niezliczone ilości gatunków ryb w tym gigantyczne mola – mola i wiele innych zwierząt, o których nawet nie słyszeliśmy. Podczas ostatniego zejścia trafiliśmy na długo wyczekiwane rekiny młoty – poczuliśmy się spełnieni! Jeśli jednak nie nurkujecie, a chcielibyście poczuć namiastkę tego co oferuję nurkowanie głębinowe, polecamy wybranie się do Los Tuneles na Isla Isabela. Podczas snorkelingu trafiliśmy tam na rekiny rafowe, płaszczki , uchatki, iguany, żółwie i koniki morskie – wielkości dłoni ! Jedyną jednak możliwością aby tam się dostać to wykupienie wycieczki za min 90$/os. Oprócz pływania z rurką zobaczycie po drodze Głuptaki i Pingwiny.
Archipelag Galapagos od razu wskoczył na pozycję lidera na naszej liście Naj. Ilość zwierząt zarówno morskich jak i lądowych jest oszałamiająca, widoki wspaniałe, owoce morza zawsze świeże i różnorodne. Jest tu tyle możliwości spędzenia czasu, że głowa boli. Niestety ograniczeniem są ceny. Jeden woreczek "Franklinów"to zdecydowanie za mało. Pomijając koszt dolotu to na samym starcie musimy doliczyć : 20$ opłata bagażowa ??( nie do końca wiem za co była ta opłata
:)) 100$ wstęp do parku narodowego. 25$ taxi do miasta 30$ transfer między wyspami 10$ wstęp na wyspę Isabela 50$ koszt 2os.noclegu Pozostałe przykładowe ceny : 5$ śniadanie 8$ - 15$ obiad 30$ - cały lobster 3$/6$ piwo w sklepie /restauracji 5$ wstęp do rezerwatu 90$ wycieczka do Los Tuneles na Isla Isabela 10-20$ pamiątkowa koszulka
Posługiwanie się kartą płatniczą sprawia sporo trudności. Zwykle doliczany jest podatek 22% przy tego typu płatności. Polecamy zabranie gotówki. Bankomaty rzecz jasna są i nawet działają jednak z dziennym limitem wypłat 600$.
Na uwagę zasługuje podejście do turysty. Handlarze nie są natarczywi, ale też niechętnie się targują. Absolutnie wszyscy są mili i uśmiechnięci. I nic nie jest zabronione, o czym zapewnił nas sklepikarz gdy zapytaliśmy czy możemy wypić piwo na nabrzeżu. Kiedy po chwili zjawił się policjant na motorze nie mieliśmy wątpliwości, że zostaniemy przynajmniej upomnieni. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy poprosił o wyrzucenie butelek do kosza po wypiciu?. A zatem Para la salut!!!Pragnąc zrekompensować sobie trudy podróży z Galapagos do Peru oraz przyzwyczaić organizm do wysokości ponad 3400m n.p.m. postanowiliśmy nieco zwolnić tempo. Już pierwszego dnia choroba wysokościowa dała znać o sobie - na szczęście nie groźnie. Dopadło nas ogólne zmęczenie oraz kłopot z oddychaniem. Nawet napar z liści koki niezbyt skutecznie zwalczał problem. Najlepszym rozwiązaniem jest ponoć powolna aklimatyzacja, ale z powodu braku czasu nie mogliśmy tego przetestować. Nie chcąc zatem forsować organizmów postanowiliśmy poznać sekrety miasta Cusco oraz jego kuchni. Powolny spacer po Centro Historico oraz późniejszy tradycyjny peruwiański posiłek to wszystko na co nas było nas stać tego dnia. Na talerzach pojawiły się więc świnka morska, alpaka i lama. Ta pierwsza smakuje raczej niespecjalnie, niewiele jest mięsa i raczej danie to należy potraktować jako atrakcję turystyczną. Co innego alpaka i lama, mięso jest soczyste i kruche, polecamy!
Bienvenidos Machu Picchu!
Głównym celem naszej wizyty w Peru było Machu Picchu. Naszą bazą wypadową do miasta Inków było znajdujące się w odległości 112 km oraz na wysokości 3400m n.p.m. miasto Cusco. Z braku czasu tak być musiało ponieważ wczesnym rankiem lecieliśmy do Limy.
Aby dostać się się do Machu Picchu z Cusco zdecydowaliśmy się na przejazd pociągiem ( do wyboru stacja Poroy lub Ollantaytambo). Nie jest to wersja najtańsza, ale jeśli tak jak my możecie przeznaczyć tylko jeden dzień na odwiedzenie jednego z cudów świata to jest to jedyna możliwość. Wysoką cenę rekompensuje jednak komfort podróży i wspaniałe widoki za oknem. Praktycznie całą podróż pokonujemy w wąwozach i kanionach podziwiając ośnieżone lub ukryte pod pierzynką góry. Po ok 2 godzinach jazdy zaczyna zmieniać się klimat co tylko urozmaica podróż. Góry zaczyna porastać coraz gęstsza dżungla. Ze stacji końcowej do bram MP możemy dostać się pieszo - około 2 h trekking lub autobusem za 12 $ w jedną stronę . Zdecydowaliśmy się na pierwszą opcję co dało nam niesamowitą satysfakcje, skala trudności w naszej ocenie 6/10.
Nie chcieli zejść ani dolara, wiedzą co mają,a chętnych sporo.Druga sprawa, że to był nasz ostatni dzień w Limie i musiałem czekać 6h na wiatr. Między nami to dałbym i 100 $?
ja też czekałam od 8 rano, a samolot miałam o 20 jakoś - zaczełam lot przed 16
;) płaciłam w solach, trochę usd i euro, bo juz nie miałam kasy i nawet wyszło mniej niż te 180zł (taka cena była standardowa), ale bez problemu się zgodzili
;)To prawda widoczki i doświadczenie super!!
Dzięki za relację! Ten widok na Machu Picchu chyba nigdy mi się nie znudzi!
:) A w 2014 mi też rzucono 60-70 USD za lot z Miraflores. Być może dało się to zrobić wtedy taniej, ale już nie dopytywałam. Teraz trochę żałuję, że wtedy na koniec wyjazdu tak przyoszczędziłam
;)
Dzień Dobry. Fajna relacja. Mam ogromną prośbę. Na początku lutego mam podobny wyjazd z całodniowym pobytem w Mexico.
Jak najlepiej z lotniska dojechać do piramid, jaka cena? Jeśli to możliwe proszę na lud_wik@wp.pl. Z góry dziękuję.Grzesiek
Dzień Dobry. Fajna relacja. Mam ogromną prośbę. Na początku lutego mam podobny wyjazd z całodniowym pobytem w Mexico.
Jak najlepiej z lotniska dojechać do piramid, jaka cena? Jeśli to możliwe proszę na lud_wik@wp.pl. Z góry dziękuję.Grzesiek
Dzięki @gregorioMy wynajeliśmy auto na lotnisku. Wszystko było ok, ale jeśli nie czujesz się bardzo dobrym kierowcą to lepiej skorzystaj z transportu publicznego. Za miastem praktycznie nie ma znaków poziomych ani pionowych, drogi są kiepsko oznaczone a nawigacja fiksuje. Do tego niewyspana żona, która podnosi ciśnienie. Lepiej tego uniknąć
:D Na forum jest osobny temat dotyczący dojazdu do Teotihuacan teotihuacan,769,90365&hilit=TeotihuacanUważaj w metrze na kieszonkowców! Jeśli metro jest zapchane a ludzie pchają się do niego to bądź pewien, że to złodzieje dopychają tłum. My widzieliśmy na stacji leżącego na ziemii pobitego policjanta, któremu ukradli broń!!! Kwintesencja pojęcia "niezły Meksyk"
a jak to jest z ograniczeniem turystów na Galapagos do 100 000tys rocznie? Ostatnio gdzies wyczytałam, że są takowe... planujemy leciec w następnym roku i się zastanawiam, czy jak kupie bilet Lima - Galapagos (z przesiadka w ekwadorze) to czy mnie nie cofną ze względu na limity. Czy jak już sie posiada bilet lotniczy to ma się 100% pewnośc?
Nie wiem. Być może linie lotnicze regulują ruch turystyczny ilością sprzedanych biletów właśnie. Statków wycieczkowych tam nie uraczysz. Przygotowując się do wyjazdu nigdzie się nie natknąłem na taką informację. Myślę, że absolutnie nie masz się czego obawiać. Kupuj bilet w ciemno. Galapagos jak dotąd to dla mnie nr 1
@J.1: mam kilka drobnych pytań dot. Galapagos:1) ile czasu zajęło Wam oglądanie żółwi w drodze z lotniska po przylocie do GPS? Czy taxi kosztowało więcej z powodu tego zboczenia z trasy?2) pisałeś o wycieczce snorkelingowej do Los Tuneles za 90 USD. Czy dobrze rozumiem, że to była wycieczka z Puerto Ayora? Ja kombinuję, żeby nocować również na Isabeli, więc w takim wypadku to miejsce byłoby chyba osiągalne samodzielnie, nieprawdaż? A może jest tam jakiś płatny wstęp?3) i jeszcze jedno a propos Isabeli - czy pamiętasz, czy opłata 10 USD za wstęp na nią jest jednorazowy, czy za każdy dzień pobytu?
Hej @tropikey,1. Nie pamiętam dokładnie ile było drożej, ale wyczekaliśmy aż wszyscy którzy wysiedli z łódki zorganizowali sobie transport do miasta i wtedy zaczęliśmy negocjacje.Taksówkarz musiałby wracać do Puerto Ayora "na pusto" więc dał spory rabat za przejazd. Myślę, że wyszło podobnie cenowo, a obie strony były zadowolone.Spedziliśmy na miejscu ok 1-1,5 h. Pierwsze żółwie spotkaliśmy po drodze - przebiegały przez autostradę E5
:D 2. Los Tuneles nie ma sensu ogarniać na Santa Cruzie, bo to część Isabeli, a Ty sie tam wybierasz. Nie ma opcji dostania się tam drogą lądową, tylko morską ( około 1 h w każdą stronę łódką ). Brak dodatkowej opłaty za wstęp ( a może była już w tych 90$, nie wiem ).3. Opłata jest jednorazowa za wstęp na wyspę.Aaa i jeszcze jedna ważna sprawa.Ogółem w Ekwadorze mieliśmy problem z Revolutem( 2 rożne karty). Przy próbie wypłaty saldo się kurczyło, a kasa nie wychodziła z bankomatu.Wracała na kartę po 3 dniach.Nie wiem czy już ten problem został rozwiązany, ale lepiej miej rezerwową kartę debetową bądź odpowiedni zapas gotówki na pobyt.
@J.1 to i ja się podepnę ze swoimi pytaniami ile dni byliście na miejscu ? Ile trwają takie wycieczki cały dzień czy raczej pół dnia (klika godzin typu od 8-13) My przylatujemy na GPS około 14:30 w wtorek wylot mamy z SCY 13:30 w niedzielę więc niby 6 dni licząc z wtorkiem i niedzielą. Pierwotnie chciałem w wtorek zobaczyć żółwie po drodze z lotniska plus chwila na Playa Tortuga i zakup biletów na prom na Isabelę , w środę rano łódka plus okolice Puerto Vilamill i zakup jakiejś wycieczki na kolejny dzień (pewnie los tuneles) czwartek wycieczka, w piątek transport do Puerto Ayora rano i popołudniu na San Cristobal ( ten dzień praktycznie cały w łódce co najmniej mi pasuje) plus załatwienie jakiejś wycieczki na sobotę . W sobotę wycieczka a w niedzielę okolice San Cristobal i wylot. Myślisz że powyższy plan jest ok czy z uwagi na dość krótki pobyt lepiej odpuścić Isabele ? Z tego co czytałem raczej każdy zachwalą tą wyspę jednocześnie nie chce większości czasu spędzić na przemieszczaniu się motorówkami. Z góry dzięki za podpowiedź.
@chester0 Śmiało pytaj, wiszę Ci pomoc za safari
;) choć przyznam, że nie wszystko już dobrze pamiętam.My byliśmy tam 9 dni z czego lwią częścią były dni nurkowe ( w zależności od miejsca od 8.00 do 14.00 ) - z resztą najlepsze doświadczenie podróżnicze jak dotąd.Odpuściliśmy San Cristobal i zostaliśmy świadomie dłużej na Isabeli. Isabela choćby dlatego, że tam można zobaczyć największe koniki morskie na świecie, pingwiny czy Głuptaki niebieskonogie ( choć endemiczne to te z białymi nogami) Wycieczka na Los Tuneles trwała nieco dłużej, najpierw była piesza wycieczka, poźniej snorkelowe "safari", a na końcu jeszcze opcja pluskania się z żółwiami (mnóstwo ich) koło zacumowanych łódek, w międzyczasie lunch i podczas powrotu przystanęliśmy zobaczyć pingwiny. Po przypłynięciu na wyspę, ulokowaniu się w kwaterze i przechadzce po mieście proponuję Wam wypożyczyć płetwy i maski i udać się do Pearl Shell to miejscówka do pływania z fokami. Ja bym Isabeli nie odpuścił
:) Piszesz o jakieś wycieczce w sb na San Cristobal, ale z tego co pamiętam to tam chyba są żółwie( które już odwiedzicie) , treking i jakaś laguna. Tu bym upatrywał małego zapasu czasu
:lol: Może podziel sobie transport na 2 dni w pt z Isabeli do PA i dalej w sb na SC.PA też ma swój klimat, jest fajny popołudniowy foodcourt dla lokalesów ( na przeciwko Hotelu Brisas del Pacifico gdzie spaliśmy) , no i koniecznie musisz zobaczyć targ rybny gdzie rybacy patroszą ryby i resztkami karmią pelikany i foki.
Słynny czerwcowy El burrito deal pozwolił zrobić pierwszy krok. Kupiliśmy bilety na trasie AMS-MEX-UIO/LIM-MEX-AMS. Codziennie po głowie krążyły różne pomysły jak wykorzystać 11 dni pomiędzy przylotem do Quito a wylotem z Limy.
Stanęło na wersji hardcorowej. Wstawiliśmy w środek wszystko co najlepsze w promieniu 2000 km. A zatem Glapagos i Machu Picchu. Opcja budżetowego wyjazdu legła w gruzach...
Aby minimalizować wydatki zaczęliśmy kombinować z punktami. Najkorzystniejszą opcją przelotów na Galapagos wydała się możliwość zapłaty za bilety Lan Ecuador- Aviosami.
Za bilety na trasie UIO-GPS , GPS-GYE zapłaciliśmy 11300 Aviosów + 563 / os.
Natomiast z Guayaquil do Cusco nie było sensu wydawać mil z M&M. bilety kupiliśmy za 1192 zł RT, wysiadając w drodze powrotnej w Limie.
Łącznie do pokonania mieliśmy 31,684 km.
Zanim dotarliśmy do Ekwadoru mieliśmy całodzienny stop w Amsterdamie i Mexico City.
Wizyta w Holandii zwykle ma ten sam scenariusz , Heineken museum , I Amsterdam , stroopwafel , spacer po Red light district , amstel + white widow i czas ucieka ?.
Mexico City widzieliśmy w poprzednim burrito deal, tym razem postanowiliśmy wynająć auto i pojechać do Teotihuacan. Ruiny robią wrażenie niemniejsze od tych jukatańskich jednak do mojego ulubionego Uxmal nadal im daleko. W drodze powrotnej podjeżdżamy do bazyliki Guadelupe – trafiamy na barwne święto…laweciarzy.
Szczęście w nieszczęściu , w tym momencie padła karta pamięci w lustrzance i niestety nie mamy prawie żadnych zdjęć.
Foto relację zaczynamy od słonecznego Ekwadoru. Na początek Quito i Mitad del Mundo – miejsca w którym przechodzi równik.
Jesteśmy przekonani ,że każda kobieta polubi to miejsce, ponieważ na równiku człowiek waży najmniej ( różnica ok 3 kg).
Późnym popołudniem docieramy do hotelu - Mercure Alameda - dostajemy upgrade do Deluxe Suite a za pobyt płacimy grosze.
Bierzemy szybki prysznic i idziemy coś zjeść
W mieście akurat obchodzone jest święto odzyskania niepodległości.
Zabawa trwa w najlepsze – po mieście jeździ mnóstwo ciężarówek wypełnionych tańczącymi ludźmi. Szok – nie płonie tęcza !!!
Na kolacje zamawiamy ceviche i piwo pilsener, pora spać.
Pod hotelem próbujemy wypłacić kasę z Revoluta, niestety pieniędzy wypłacić się nie da.
Support piszę, że mają chwilowy problem z ATM i oddadzą zablokowanę kwotę w ciągu 7 dni.
Zgooglowany problem okazuje się permanentnym, revolut pierwszy raz nas zawiódł.
Po licznych kontrolach paszportowo bagażowych wreszcie usiedliśmy w fotelach Airbusa.
Zdziwiliśmy jak stewardesy, sprayem dezynfekującym ( jak sądzimy ) opryskiwały wszystkie luki bagażowe. Po przylocie do Baltry zdziwienie było niemniejsze. Lotnisko położone jest na osobnej wyspie, na której nic innego nie ma. Do terminala prowadzi wytyczona ścieżka .
Lotnisko GPS jest pierwszym na świecie lotniskiem ekologicznym co widać na każdym kroku.
Na miejscu opłaciliśmy wstęp do parku ( gotówką ),a w zamian otrzymaliśmy słynne pieczątki z zółwiem.
Oszczędzając czas i pieniądze poprosiliśmy taksówkarza o to aby po drodzę do Puerta Ayora zahaczył o Rancho Primicias – rezerwatu zółwi ( wstęp 5$/os ).
Kolejne dni to przede wszystkim nurkowanie .
Jako nurkowie czuliśmy się w obowiązku aby zejść pod wodę. Zdecydowaliśmy się na centrum nurkowe Macarron ScubaDiver, które możemy śmiało polecić. Nieco wysłużony sprzęt rekompensuje wykwalifikowana i doświadczona kadra. Odwiedziliśmy 3 miejsca: North Seymour, Daphne Minor oraz 2x Gordon's Rock. Każdorazowe zejście było na głębokość ok 15-20m. Całodzienne nurkowanie złożone z 2 zanurzeń kosztowało nas 145$ pax - warto! Ceny w sezonie są znacznie wyższe.
Pod wodą mielismy okazję podziwiać manty, żółwie, rekiny rafowe, lwy morskie, węże, niezliczone ilości gatunków ryb w tym gigantyczne mola – mola i wiele innych zwierząt, o których nawet nie słyszeliśmy.
Podczas ostatniego zejścia trafiliśmy na długo wyczekiwane rekiny młoty – poczuliśmy się spełnieni!
Jeśli jednak nie nurkujecie, a chcielibyście poczuć namiastkę tego co oferuję nurkowanie głębinowe, polecamy wybranie się do Los Tuneles na Isla Isabela. Podczas snorkelingu trafiliśmy tam na rekiny rafowe, płaszczki , uchatki, iguany, żółwie i koniki morskie – wielkości dłoni !
Jedyną jednak możliwością aby tam się dostać to wykupienie wycieczki za min 90$/os. Oprócz pływania z rurką zobaczycie po drodze Głuptaki i Pingwiny.
Archipelag Galapagos od razu wskoczył na pozycję lidera na naszej liście Naj.
Ilość zwierząt zarówno morskich jak i lądowych jest oszałamiająca, widoki wspaniałe, owoce morza zawsze świeże i różnorodne. Jest tu tyle możliwości spędzenia czasu, że głowa boli. Niestety ograniczeniem są ceny.
Jeden woreczek "Franklinów"to zdecydowanie za mało.
Pomijając koszt dolotu to na samym starcie musimy doliczyć :
20$ opłata bagażowa ??( nie do końca wiem za co była ta opłata :))
100$ wstęp do parku narodowego.
25$ taxi do miasta
30$ transfer między wyspami
10$ wstęp na wyspę Isabela
50$ koszt 2os.noclegu
Pozostałe przykładowe ceny :
5$ śniadanie
8$ - 15$ obiad
30$ - cały lobster
3$/6$ piwo w sklepie /restauracji
5$ wstęp do rezerwatu
90$ wycieczka do Los Tuneles na Isla Isabela
10-20$ pamiątkowa koszulka
Posługiwanie się kartą płatniczą sprawia sporo trudności. Zwykle doliczany jest podatek 22% przy tego typu płatności. Polecamy zabranie gotówki. Bankomaty rzecz jasna są i nawet działają jednak z dziennym limitem wypłat 600$.
Na uwagę zasługuje podejście do turysty. Handlarze nie są natarczywi, ale też niechętnie się targują. Absolutnie wszyscy są mili i uśmiechnięci. I nic nie jest zabronione, o czym zapewnił nas sklepikarz gdy zapytaliśmy czy możemy wypić piwo na nabrzeżu. Kiedy po chwili zjawił się policjant na motorze nie mieliśmy wątpliwości, że zostaniemy przynajmniej upomnieni. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy poprosił o wyrzucenie butelek do kosza po wypiciu?. A zatem Para la salut!!!Pragnąc zrekompensować sobie trudy podróży z Galapagos do Peru oraz przyzwyczaić organizm do wysokości ponad 3400m n.p.m. postanowiliśmy nieco zwolnić tempo. Już pierwszego dnia choroba wysokościowa dała znać o sobie - na szczęście nie groźnie. Dopadło nas ogólne zmęczenie oraz kłopot z oddychaniem. Nawet napar z liści koki niezbyt skutecznie zwalczał problem.
Najlepszym rozwiązaniem jest ponoć powolna aklimatyzacja, ale z powodu braku czasu nie mogliśmy tego przetestować.
Nie chcąc zatem forsować organizmów postanowiliśmy poznać sekrety miasta Cusco oraz jego kuchni. Powolny spacer po Centro Historico oraz późniejszy tradycyjny peruwiański posiłek to wszystko na co nas było nas stać tego dnia. Na talerzach pojawiły się więc świnka morska, alpaka i lama. Ta pierwsza smakuje raczej niespecjalnie, niewiele jest mięsa i raczej danie to należy potraktować jako atrakcję turystyczną. Co innego alpaka i lama, mięso jest soczyste i kruche, polecamy!
Bienvenidos Machu Picchu!
Głównym celem naszej wizyty w Peru było Machu Picchu. Naszą bazą wypadową do miasta Inków było znajdujące się w odległości 112 km oraz na wysokości 3400m n.p.m. miasto Cusco. Z braku czasu tak być musiało ponieważ wczesnym rankiem lecieliśmy do Limy.
Aby dostać się się do Machu Picchu z Cusco zdecydowaliśmy się na przejazd pociągiem ( do wyboru stacja Poroy lub Ollantaytambo). Nie jest to wersja najtańsza, ale jeśli tak jak my możecie przeznaczyć tylko jeden dzień na odwiedzenie jednego z cudów świata to jest to jedyna możliwość. Wysoką cenę rekompensuje jednak komfort podróży i wspaniałe widoki za oknem. Praktycznie całą podróż pokonujemy w wąwozach i kanionach podziwiając ośnieżone lub ukryte pod pierzynką góry.
Po ok 2 godzinach jazdy zaczyna zmieniać się klimat co tylko urozmaica podróż. Góry zaczyna porastać coraz gęstsza dżungla.
Ze stacji końcowej do bram MP możemy dostać się pieszo - około 2 h trekking lub autobusem za 12 $ w jedną stronę . Zdecydowaliśmy się na pierwszą opcję co dało nam niesamowitą satysfakcje, skala trudności w naszej ocenie 6/10.